Od ostatniego razu jak tu byłem (18 dni temu) zdążyłem zrobić prawie 5000km. Z żoną pojechaliśmy na tydzień do Chorwacji - 36C w cieniu, palmy, spoko drogi, klima na 100% od rana do nocy, ciekawe samochody po drodze (patrz zdjęcie), żona pokazujące swoje nieznane oblicze za kierownicą (demon prędkości) i Kia jako zabójca komarów.
Powiem szczerze, że poza granicami Polski widok Kii Cee'd to prawdziwa rzadkość. Nie mówiąc już o GT, bo takiej nie widziałem w ogóle. Pomimo sporych nachyleń dróg, zderzaka nadal nie urwałem
O dziwo GT okazał się też bardzo wygodny. Dobrze, że zdążyłem naprawić przepustnicę, bo jej zamknięcie po 12 godzinach za kółkiem przyniosło wręcz błogi relaks. Udało mi się wykręcić rekordowe niskie spalanie (7,6l/100km - realna średnia po blisko 600km), a i prędkość maksymalną w pełni załadowanym aucie udało mi się sprawdzić (231km/h). Ledwo wróciłem do Polski i kilka dni później służbowo pojechałem na 3 dni do Warszawy i doszedł kolejny 1000km. Niestety pierwszy raz muszę na Kię ponarzekać, bo wspomniane 5000km nie obeszło się bez przygód, które póki co nie udało mi się jeszcze rozwiązać.
Bicie między 50-90 km/hSzum asfaltu w samochodzie się zwiększył. Odczuwalnie w aucie jest głośniej. Po przejechaniu ponad 2000km (już w Chorwacji) szum zamienił się w regularne "bicie", odczuwalne najbardziej między 50-90km/h. Po powrocie do Polski trochę wszystko się stłumiło, ale nadal jest słyszalne. Podejrzewam tylne opony, które się kończą, bo "bicie" nie jest uzależnione od obrotów, hamowania, przyspieszania, nawet nie czuć tego zbytnio w aucie, poza dźwiękiem. Może w najbliższych dniach podmienie koła i upewnie się w czym problem. Byłem na wyważaniu, nie w tym problem. Okazało się jednak że mam większy problem...
Prawie lawetaRównież w Chorwacji zaczęło się losowe piszczenie hamulców, przeważnie przy pracy zawieszenia lub lekkim skręcie w lewo. Przez podejrzanie mocno skorodowane tarcze i tak planowałem po wszystkich podróżach wymienić tarcze i klocki na nowe. Nie zdążyłem. Wracając z Warszawy prawie usmażyłem cały układ hamulcowy. Zatrzymałem się na stacji benzynowej podejrzewając, że nieustające piszczenie w trakcie jazdy to raczej nic dobrego. Felga była gorąca, tarcza zdążyła się już odbarwić od ciągłego tarcia i temperatury. Okazało się, że tłoczek nie odbija - zapiekł się. Na szczęście, po konsultacjach ze szwagrem, napieprzaniu kluczem w tłoczek, zalaniem go WD40 i pompowaniem hamulców, coś puściło. Przez następne 300km zatrzymywałem się kilka razy by kontrolować stan i na szczęście udało się wrócić do domu. Narazie jest OK i hamuje jak gdyby nigdy nic, ale i tak kupiłem właśnie komplet tarcz, klocków, zestaw naprawczy, nowy tłoczek, smar do układów hamulcowych i nowy płyn hamulcowy.
Jakoś mam pecha - przy dłuższych podróżach samochodem przeważnie coś mi się przytrafia. No trudno, trzeba to rozwiązać i dalej cieszyć się autkiem