bardzo mi przykro
i zaczynamy zbierać na protezę
a tak na poważnie, w rozmowach z lakiernikami, nawet oni się nie przyznają, że odwiedzają fora lakiernicze, a to wynika z faktu, jakie bzdury można przeczytać - nic do nikogo nie mam, żadnych wycieczek personalnych
i jeszcze jedno, nie bylem w fabryce, ale nie wierzę, że one są malowane systemem wodnym, nie wierzę, że robione jest to tzw. konwencją, czyli systemem rozcieńczalnikowym.... stawiam na duży przemysł, gdzie gotowy kolor dostarczany jest albo w dużych beczkach, albo też paleto-pojemnikach. potem gdy chcemy zrobić "zaprawkę" udajemy się po bazę, systemów lakierniczych na rynku jest z 20-ścia i choćby osoba mieszająca kolor się starała, to w efekcie końcowym będzie widać różnicę.
pomijając metodę zaprawkową i skupiając na zakładzie lakierniczym.
obecnie samochody są malowane bardzo cienką warstwą... tzw. "chmury" we wnękach drzwiowych lub komorze bagażnika, silnika.... to ze względu na oszczędności. na zewnętrznych płaszczyznach jest ok.... teoretycznie, bo gdy trzeba pomalować element, to lakiernik ma problem....
teoretycznie powinno się przecieniować boczne elementy malowanej płaszczyzny aby zniwelować różnice kolorystyczne.
problem pojawia własnie na tych cieniowanych elementach, bo kolejna nałożona warstwa bazy i klaru - na tym zdrowym elemencie - spowoduje, że delikatnie kolor nam ściemnieje. będzie dobrze względem naprawianego elementu, ale już będzie źle na cieniowanych elementach.
pozostaje malowanie tzw. "na ostro", a to już skomplikowane, bo nawet jeśli kolorysta zrobi dobry kolor, skoryguje ew. różnice, to czy nie spierniczy lakiernik?
kolorysta może pokazać wymalowaną próbkę, że pasuje.... tylko co z tego, skoro lakiernik ma swój pistolet, często z większą dyszą i innym ciśnieniem?
dobry lakiernik weźmie te czynniki pod uwagę i zanim zabierze się za malowanie
sam wykona próbkę.
też mam ślady użytkowania na samochodzie, ale z zasady nic z nimi nie robię, bo jak mawiają w branży "świeża farba lubi przyciągać", a gdy będę chciał sprzedać samochód, to każdy potencjalny klient przyprowadza swojego "fachowca", biegają wokół samochodu z czujnikami i mogę tłumaczyć, że była rysa, polakierowałem, bo chciałem, aby ładnie wyglądało..... wyrok i tak będzie jeden.... że "był bity". dla nich to podstawa, do zbijania ceny.
jeśli ktoś czuje się na siłach, niech próbuje samemu naprawić, ale jeśli kogoś nie stać na naprawę, to tym bardziej niech się za to nie bierze, bo wtedy przepłaci - swoja praca, swój materiał, niezadowolenie z efektu i jeszcze odstawienie do lakiernika.